top of page
Szukaj
  • tomaszgos

Seks we włoskim mieście

W szesnastowiecznej Italii kipiało od seksu. To właśnie w renesansowych Włoszech powstały dwie największe ikony związane z erotyką heteroseksualną i gejowską. W afery seksualne byli czasami zamieszani sławni artyści.


Giovanni Antonio Bazzi jest chyba najbardziej zapomnianym malarzem włoskiego renesansu. O tym, że był ceniony przez współczesnych może świadczyć fakt, że Rafael na fresku „Szkoła Ateńska” umieścił postać Bazziego tuż obok swojej postaci. Bazzi pracował też dla papieża Juliusza II. A jednak współczesne podręczniki milczą o nim. Nie ma go również we współczesnych wydaniach „Żywotów” Vasariego, pomimo tego, że sam autor poświęcił mu kilka zdań. Nie były to jednak zdania przychylne włoskiemu malarzowi. Krótko mówiąc Vasari nie lubił Bazziego, a to co o nim napisał mogłoby zburzyć nasz obraz renesansowych Włoch, gdzie wszyscy w nabożeństwem zajmują się nauką, sztuką i modlitwą.


Sodomita


Bazzi miał przydomek Il Sodoma czyli tłumacząc na polski: Sodomita. Był też bardzo dumny z tego przydomka i swoim życiem starał się dowieść, że jest wart tego by o nim tak mówić. Był również znany jako Mattaccio lub Matazo („szaleniec”). Vasari opisał go jako dziwaka o nieokiełznanej chuci, który otaczał się „gładkimi chłopcami” bardziej niż przystało. Sam Sodoma układał na ten temat wiersze, które bez zażenowania śpiewał przy akompaniamencie lutni. Podobno Sodoma był tak wielkim dziwakiem, że trzymał w domu między innymi borsuki, wiewiórki, małpy, konie i kruki. Z powodu swojego seksualnego nieokiełznania rozstał się z żoną, która pochodziła ze „znakomitej rodziny”. Potrafił też prowokować swoją sztuką. Kiedy jeden z zakonów zamówił u niego obraz, który przedstawiałby scenę z życia św. Benedykta, Sodoma namalował epizod, kiedy przed klasztor sprowadzono nieobyczajne kobiety, które kusiły zakonników swoimi wdziękami.


Giovanni Antonio Bazzi, Autoportret, fragment fresku Św. Benedykt


Jak przystało na prawdziwego rozpustnika, Sodoma podobno przetrwonił cały swój majątek i zmarł w nędzy w sieneńskim szpitalu.


Św. Sebastian


Wśród jego arcydzieł znajdują się freski w kaplicy św. Katarzyny Sieneńskiej, przedstawiające świętą w ekstazie i omdlałą gdy przyjmuje Eucharystię od anioła. W Oratorium San Bernardino znajdują się sceny z historii Matki Boskiej. Jego dwa obrazy sztalugowe są w National Gallery w Londynie. W chórze katedry w Pizie znajduje się Ofiara Abrahama, a w Galerii Uffizi we Florencji św. Sebastian.

Przy wizerunku św. Sebastiana warto się zatrzymać na dłużej. Wielu renesansowych malarzy podejmowało temat męczeństwa tego świętego. Właśnie w Renesansie ukształtował się sposób przedstawiana Sebastiana jako młodego chłopca, przywiązanego do drzewa, którego ciało przeszyte strzałami wygięte jest w kształt litery „s” a wzrok smutny i melancholijny, ukierunkowany jest gdzieś w niebo. Ten wizerunek bywa interpretowany z punktu widzenia symboliki fallicznej. Niektórzy dopatrują się w nim nawet masochizmu. Z tego też powodu, w XIX wieku, św. Sebastian stał się ikoną gejów, pomimo tego, że sam święty nie miał nic wspólnego z homoseksualizmem.


Pietro Perugino, Św. Sebastian, około 1495


Dziennikarz Richard A. Kaye napisał: „Współcześni homoseksualiści od razu mogli zobaczyć u Sebastiana oszałamiające homoseksualne pożądanie (...) i pierwowzór torturowanego, ukrytego w szafie, geja”. Japoński pisarz Yukio Mishima, w jednej ze swoich książek stwierdził, że pierwszego wytrysku doznał po ujrzeniu obrazu św. Sebastiana autorstwa Guido Reniego.


Policja obyczajowa


W czasach Renesansu powstała także inna ikona współczesnej popkultury i tym razem kobiecego piękna – Wenus Botticellego. „Narodziny Wenus” florenckiego malarza jest pierwszym obrazem w historii malarstwa Europy Zachodniej, gdzie nagie ciało kobiety ukazuje jej piękno. Wcześniejsze wizerunki kobiet (głównie Ewy wygnanej z Raju) pokazują raczej jej marność. Botticelli jako pierwszy europejski malarz, stworzył obraz „dla przyjemności” - aby oczy oglądającego mogły nacieszyć się pięknem. Botticelli podziwiał zresztą (a może także kochał) największą piękność szesnastowiecznej Florencji: Simonettę Vespucci, która prawdopodobnie była pierwowzorem dla jego Wenus. Nie zmienia to jednak faktu, że Botticelli w 1502 roku, podobnie jak Leonardo da Vinci w 1474 roku, padł ofiarą florenckiej policji obyczajowej Ufficiali di Notte, która zajmowała się głównie ściganiem sodomii. Dodajmy jednak, że bardzo łatwo było paść ofiarą tej instytucji. Ufficiali di Notte funkcjonowała na zasadzie donosów, które wrzucało się do specjalnych skrzynek umieszczonych w kościołach. Pomimo tego, że za sodomię groziło nawet spalenie na stosie, to najczęściej wymierzano kary wysokiej grzywny. Donosicielowi wypłacano jedną czwartą grzywny a ponieważ do skazania wystarczało dwóch świadkach lub przyznanie się oskarżonego w czasie tortur, to praktycznie każdy podejrzany był skazywany. Zarobek za donos był więc stosunkowo łatwy, tym samym donosicielstwo we Florencji kwitło w najlepsze.

Rozwiązłość seksualna jednak również kwitła. Istniały na przykład miejsca schadzek, gdzie dochodziło do kontaktów seksualnych między przypadkowo spotkanymi osobami. Jednym z popularnych tego typu miejsc były długie i kręte schody do kopuły katedry florenckiej. Z tego też powodu schody zostały zamknięte dla ludu w 1552 roku. Czy zmieniło to florencką obyczajowość? W czasach Renesansu raczej nie.


Tomasz Gos

94 wyświetlenia0 komentarzy

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie

Kartoteka

bottom of page