top of page
Szukaj
  • tomaszgos

Śmierć pod światło

Z Magdaleną Beyer, gdańską artystką rozmawia Tomasz Gos.


Magdalena Beyer fot. Anna Rezulak


Czy twoje lalki żyją?


Kiedy oglądałam w internecie zdjęcia tych używanych lalek to miałam wrażenie, że widzę ich drugie życie. Chciałam je jeszcze wykorzystać we fragmencie mojego życia.


Miałaś plan na ich kolejne życie?


Nie było na to żadnego planu. Nie potrafię nawet powiedzieć kiedy to wszystko się zaczęło.


A jednak stworzyłaś im historie.


Kiedy miałam już duży zbiór lalek, ubrań i innych elementów, które mogłyby do nich pasować, zaczęłam budować historie. Nie zapisywałam ich i nie planowałam. W mojej sztuce nie ma planów i szkiców. To jest żywioł. Zaczęłam budować z tych lalek łańcuch różnych historii. Potem przez kilka miesięcy fotografowałam te historie. Kiedy zaczęłam oglądać zdjęcia, doszłam do wniosku, że to są ludzkie historie opowiedziane przez lalki.


O czym są te historie?


Wydaje mi się, że o śmierci. Chyba cała moja sztuka jest rozmową ze śmiercią i oswajaniem jej. Być może także oglądaniem jej z różnych stron.


Magdalena Beyer, "Death"

Kiedy zaczęłaś fotografować lalki to od razu wiedziałaś, że właśnie w ten sposób chcesz je pokazać?


Nie. Nie zawsze jest tak, że prace, które powstają w danym momencie są gotowe, żeby wyjść. Często muszą „dojrzeć” i wtedy wiem, że to jest ten moment kiedy ktoś inny może już na nie spojrzeć. Moje zdjęcia pojawiają się też w moich obrazach. Tworzą element kompozycji. Te zdjęcia doczekały się swojej odsłony w kontekście obrazów.


Czy twoje obrazy również są o śmierci?


Pierwszy cykl obrazów jaki powstał i jest prezentowany na wystawie w WL4 to „Armia ciała”. Armia kojarzy mi się ze śmiercią. Wojna, wojsko, śmierć. Obrazy przedstawiają skóry, czyli okres po śmierci. To jakby oskórowanie z życia. Te zwierzęce skóry połączyłam z człowiekiem. Śmierć jest wspólna, bez względu na to czy dotyczy zwierzęcia czy człowieka. W śmierci jest jakiś porządek dlatego jest generał, szeregowy, plutonowy…


Od czego zależą te stopnie?


Od tego czy umiera dziecko, młoda osoba, ktoś starszy, kobieta, mężczyzna i od wielu różnych czynników. Ta hierarchizacja jest oczywiście bardzo umowna.


Szeregowy jest biały...


Szeregowy wszystkim się podoba. Jest prosty i jasny. Ktoś mi powiedział, że te obrazy nie są ciężkie. Są ulotne. Tak jakby gdzieś leciały.


Magdalena Beyer, "Szeregowy"


Lubisz podróżować?


Nie lubię nawet wyjeżdżać na wakacje. Wolę podróż w głąb siebie. Nie mam potrzeby poznawania świata zewnętrznego. Jeśli już jednak jestem w nowym miejscu to lubię siedzieć przy stoliku popijając kawę i obserwować ulice. Nie lubię biegać po muzeach z wywieszonym językiem, po to żeby zaliczyć jak największą ilość miejsc.


To znaczy, że smutek pandemii cię nie dopadł...


W czasie pandemii wielu moich przyjaciół popadło w przygnębienie w związku z tym, że jest bardzo ograniczona możliwość przemieszczania się i wyjazdów, zwłaszcza za granicę. Mnie to w ogóle nie dotknęło. Mam swój świat, w którym żyję.


Czy jest w tobie coś z czym chciałabyś się rozstać?


Czasami czuję się obciążana pokoleniami. To jest tak jakbym czuła w sobie ciężar tego co moi przodkowie przeżyli. W przeszłości moich przodków można znaleźć wiele ciekawych ale bardzo ponurych historii. Chciałabym to z siebie wyrzucić.


Malujesz na płótnie, czarnej folii i folii transparentnej…


Od płótna chciałam się odbić. Ono nie dawało mi pełnej przestrzeni. Transparentna folia daje zupełnie inny efekt światła. Są to cały czas tylko dwa wymiary ale transparentność daje iluzję dodatkowego wymiaru. Czarna folia to też rodzaj eksperymentu. Farba na folii układa się zupełnie inaczej niż na płótnie.


Folia jest chyba mało wyrafinowanym podłożem malarskim?


Ktoś może nawet powiedzieć, że ta folia jest wręcz chamska. Tak, jest to zwykła folia budowlana ale ja uwielbiam zaopatrywać się w sklepach budowlanych. W zasadzie w ogóle nie robię zakupów w sklepach dla plastyków. Lubię wiadra z emulsją i szerokie pędzle.


Jakie światło lubią twoje obrazy?


Powszechnie uważa się, że obrazy na wystawach lubią sztuczne światło. A moje obrazy lubią światło dzienne. Lubią zmienne oświetlenie o różnych porach dnia. Światło wszystko buduje i stąd te folie. Niektóre moje obrazy oglądane od tyłu mogą kojarzyć się z witrażem.


Patrząc na twoje obrazy od tyłu widać co przykrywa wierzchnia warstwa farby. To trochę tak jakby podejrzeć proces twórczy.


One często mają bardzo dużo warstw. Jeśli patrząc na obraz przez kilka tygodni uznam, że to jest właśnie to co chciałam powiedzieć to znaczy, że obraz jest skończony. Jeśli po kilku dniach lub tygodniach chcę go przemalować to znaczy, że jeszcze nie jest skończony. Każdy obraz ma więc w sobie kilka opowieści.


Czy do każdego z Twoich obrazów jest jakiś klucz?


Zostawiam dużo miejsca na interpretację. Nie mam przekazu, który chciałabym ująć w słowach. Każdy patrząc tworzy sobie swój przekaz, szuka swoich znaczeń. Moje obrazy są jak lustro dla emocji. Z pozoru niemające ze sobą nic wspólnego myśli, czy zdarzenia, mogą u podłoża mieć wspólną emocję i to mnie ciekawi. Moje obrazy są dialogiem, ale są dialogiem prowadzonym językiem emocji, kolorów, faktur, czy kształtów. Każdy patrząc sam dla siebie dopisuje kolejny rozdział.


180 wyświetleń0 komentarzy

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie

Kartoteka

bottom of page